24-letnia zwyciężczyni walki z rakiem szydełkuje, by się leczyć!: A potem adoptuje 4 malutkie kotki, wypełniając swój dom miłością!

Cztery miesiące temu Megan weszła do kuchni i powiedziała mi, że znalazła guzek. Miała dwadzieścia cztery lata. Dwadzieścia cztery. I już walczyła o życie, podczas gdy jej przyjaciele rozmawiali o sukniach ślubnych i baby shower. Przez trzy dni nie mogłam oddychać.

Kiedy zaczęła chemioterapię, straciła włosy w mniej niż dwa tygodnie. Patrzyłam, jak siedzi w łazience, spojrzenie zagubione, włosy spadają do umywalki, a ja… mogłam tylko przytulić ją mocno.

Ale jest jedna rzecz, o której nikt nie mówi w kontekście raka: ci, którzy go doświadczają, potrzebują czegoś, co można trzymać, dotknąć, zrobić czymś ręce, gdy trucizna przepływa przez krew.

Megan zaczęła szydełkować podczas infuzji. Na początku pielęgniarki się śmiały. Jedna z nich powiedziała: „Nie jesteś trochę za młoda na to, kochanie?” Krew mi się zagotowała.

Ale Megan po prostu się uśmiechnęła. I kontynuowała. Ścieg po ściegu, rząd po rzędzie. Znalazła w internecie wspaniały wzór i postanowiła zrobić najcieplejszy, najmiększy sweter, jaki tylko mogła sobie wyobrazić. Po kilku dniach nikt już się nie śmiał. Jej ręce tworzyły coś niesamowitego.

Dziś nadeszła wiadomość. Guz zmniejszył się o połowę. Guzki w jej płucach? Zniknęły. Całkowicie. Lekarz ciągle przeglądał swoje notatki, jakby nie mógł uwierzyć w to, co widzi. Rozpłakałam się tam, w tym zimnym, sterylnym pokoju. A Megan? Siedziała spokojnie, w swoim własnoręcznie zrobionym swetrze, z uśmiechem, który zdawał się obejmować cały świat, pytając, czy w końcu może iść zobaczyć kotki w schronisku. Czekała na nie tygodniami.

I wiesz, co zrobiła? Przyprowadziła je do domu. Wszystkie cztery. Teraz nasz dom wypełniły łapki, mruczenie i kłębkami włóczki wszędzie. Jest pełen życia.

Like this post? Please share to your friends: