Narratorka, Claire, opisuje swoje sześć lat małżeństwa z Toddem, skupiając się przede wszystkim na jego przytłaczającym poczuciu wyższości i roszczeniowej postawie. Choć Todd na co dzień bywał czarujący, stale zakładał, że to ona powinna wykonywać wszystkie obowiązki domowe i towarzyskie, a on sam miał zbierać za to uznanie. Claire wspomina sytuację z Thanksgiving, kiedy Todd przypisał sobie zasługi za uroczysty obiad, który ona przygotowała z ogromną starannością, oraz moment, gdy okazał kompletną niewdzięczność wobec spersonalizowanego albumu ze zdjęciami, który stworzyła specjalnie na jego urodziny, domagając się „prawdziwego prezentu”. Te drobne rany narastały, aż Claire jasno zrozumiała, że Todd bardzo się zmienił i nie docenia już jej wysiłków, łamiąc obraz mężczyzny, którego kiedyś poślubiła.
Na swoje 35. urodziny Todd zażądał „porządnej, prawdziwej urodzinowej kolacji” i polecił Claire wszystko zaplanować tak, by „nie wyszedł na idiotę”. Mimo zmęczenia i narastającej frustracji Claire przez dwa tygodnie przygotowywała wykwintny, wielodaniowy posiłek – włącznie z trójwarstwowym tortem czekoladowym ozdobionym jadalnym złotem. Todd nie zrobił kompletnie nic, zasłaniając się pracą i powtarzając: „Dasz sobie radę, kochanie. W takich rzeczach jesteś dobra.” W dniu przyjęcia, gdy dom błyszczał, stół był zastawiony, a jedzenie gotowe do podania, Todd wszedł do kuchni i oświadczył, że rezygnuje z własnej kolacji, bo idzie z kolegami do baru obejrzeć mecz — i polecił Claire „wszystko odwołać”.

Załamana i upokorzona tak bezdusznym zachowaniem, Claire zdecydowała, że jego egoizm nie zmarnuje jej tygodni pracy. Podjęła natychmiastową decyzję: nie odwoła kolacji — przeniesie ją. Spakowała całe wystawne jedzenie do samochodu i pojechała prosto do baru, w którym Todd siedział z kolegami. Zignorowała go, gdy nie zauważył jej wejścia, i zaczęła rozstawiać pełne, eleganckie danie tuż na jego stoliku. Kiedy Todd w końcu ją dostrzegł i syknął: „Claire! Co ty tu robisz?!”, ona oznajmiła całemu barowi, że to uroczysta kolacja urodzinowa jej męża — na którą on się nie pofatygował.
Sytuacja szybko stała się jeszcze bardziej napięta, gdy zaproszeni członkowie rodziny zaczęli pojawiać się w barze i dołączali do gości, z apetytem pałaszując jedzenie. Matka Todda, znana ze swojej bezpośredniości, skrytykowała go za brak szacunku. Claire w tym momencie wyciągnęła trójwarstwowy tort, na którym widniał napis: „WSZYSTKIEGO NAJGORSZEGO DLA MOJEGO SAMOLOUBNEGO MĘŻA!” Cały bar wybuchł śmiechem, przypieczętowując Toddowi publiczne upokorzenie. W drodze powrotnej Todd martwił się tylko tym, „jak bardzo został zawstydzony”. Claire odparła chłodno: „To ty sam siebie zawstydziłeś” i dodała, że niech nie liczy na domowe posiłki przez najbliższy czas.

Minęły dwa tygodnie od tego widowiskowego wydarzenia i Claire zauważa wyraźną zmianę w zachowaniu męża. Jego dawną postawę roszczeniową zastąpiła niecodzienna grzeczność i zawstydzenie. Choć wprost nie przeprosił, jego zachowanie pokazuje, że w pełni zrozumiał, na co się naraził. Claire uważa, że ta lekcja była konieczna — by uświadomić Toddowi, że nie ma już przed sobą żony, która będzie znosiła jego egoizm. Stawiając granice i zamieniając jego zachowanie w publiczny żart, Claire odzyskała swój szacunek do samej siebie — i w jej oczach to był prawdziwy triumf.